Śmierć jest etapem życia każdego stworzenia. Roślina, owad, zwierzę, człowiek – wszystko, co otrzymało życie zakończy je w którymś momencie. I choć jest to prawda oczywista, trudno jest czasem pogodzić się z nią zwłaszcza, gdy dotyka nas czy naszych bliskich w sposób bezpośredni.
Kiedy człowiek obdarza miłością psa, kota czy jakiekolwiek inne stworzenie, więź jaka wówczas powstaje, choć niewidoczna i nienamacalna, jednak istnieje. Dzięki niej czujemy się wyjątkowi, wyróżnieni, kochani, bezwzględnie akceptowani. O miłości naszych „mniejszych braci” do człowieka napisano już wiele, w tym szczególną rolę przypisując właśnie psom. Ich wierność, zaufanie, prostota, oddanie, przywiązanie, radość; utrwalają w ludziach same pozytywne odczucia. Każdy właściciel psa, nawet jeśli ma w domu łobuza, musi przyznać, że wzajemna przynależność czyni nas w różnym stopniu lepszymi, wrażliwszymi, mniej egoistycznymi.
Spoglądając w psie oczy nie sposób oprzeć się wrażeniu, że przenikają one nasze ciało, umysł i duszę tak, że czasem czujemy się „nadzy”, odsłonięci, rozszyfrowani, bez tajemnic, że pies wie wszystko o nas, gdyż niczego przed nim nie ukryjemy, bo nawet nie staramy, a przede wszystkim nie musimy się z niczym ukrywać. Nieważne czy jesteśmy starzy czy młodzi, czy posiadamy dużo czy niewiele, czy jesteśmy sławni czy schowani przed światem, czy jesteśmy bardziej lub mniej sprawni, czy jesteśmy popularni czy samotni – pies bezwarunkowo chce po prostu nas kochać, być z nami i dla nas. Obok takiej rzeczywistości nie można przejść obojętnie, dlatego zawsze, gdy umiera nasz ukochany pupil, mocno odczuwalny jest brak tej wyjątkowej więzi.
Ludzie bardzo różnie radzą sobie ze śmiercią. W dzisiejszych czasach śmierć ukazywana jest jedynie jako coś złego, nieprzyjemnego, strasznego, o czym lepiej nie mówić, nie wspominać, nie rozdrażniać, nie rozdrapywać... Oczywiście śmierć ukochanego psa zawsze „boli” naszą duszę, ale czy rzeczywiście ma ona być tylko czymś przykrym i bolesnym? Co powinniśmy wiedzieć, o czym pamiętać, by odejście zwierzęcia przekuć w coś, co nas rozwinie, umocni i udoskonali, a nie spowoduje, że staniemy się pesymistyczni i zgorzkniali?
Rozpoczynając przygodę z psem, każdy rozsądny, przyszły właściciel stara się do tego jak najlepiej przygotować – zastanawia się nad rasą, imieniem dla niego, zdobywa wiedzę, planuje czas i przestrzeń życiową, w której stara się stworzyć najlepsze warunki dla obu stron. Potem obserwuje małe szczenię, które z nieporadnego brzdąca zmienia się w dojrzałego osobnika, ze swoim niepowtarzalnym zachowaniem i nawykami. Uczestniczy z nami w codziennych radościach i smutkach, czasem przeszkadza i irytuje, częściej jednak wywołuje uśmiech i zadowolenie nawet w sytuacjach bardzo trudnych. W ten sposób pisze on swoją własną historię, która na zawsze wpisuje się w nasz życiorys. Rzadko kto wówczas rozmyśla o śmierci kochanego czworonoga, a jeśli już to robi, to bardziej na zasadzie własnych życzeń czy kalkulacji typu: „psy tej rasy żyją tyle i tyle”, „nie wyobrażam sobie życia bez niego”, „mój sierściuszek może będzie wyjątkowy i przeskoczy statystyki” itd. itp.
Tymczasem nasi kudłaci podopieczni żyjąc dwa razy szybciej, szybciej też osiągają okres dorosłości, a potem starości. Zarówno my, jak i nasze dzieci, z którymi psy często się wychowują, uczestniczymy w tym naturalnym procesie coraz wyraźniej dostrzegając przemijające lata. Widzimy jak tempo jego życia spowalnia, jak zmienia się jego witalność i wygląd. Wraz z tym przychodzi także refleksja, że wkrótce przyjdzie się pożegnać. Nie każdy właściciel jest na to przygotowany, a już na pewno każdy kochający właściciel by tego nie chciał. Jest to ten właśnie moment, w którym tak, jak na początku przygotowań przyjęcia psa, tak i teraz powinniśmy przygotować siebie i naszych najbliższych (zwłaszcza dzieci) na jego odejście. Odejście godne i spokojne.
Niestety nie ma lekarstwa na ból towarzyszący rozstaniu, zwłaszcza, gdy przychodzi ono nagle i nieoczekiwanie. Jedni ból ten odczuwają bardzo mocno i długo, u innych trwa krócej, ale zawsze jest obecny. Wielu właścicieli zadaje sobie wtedy mnóstwo pytań: „Po co mi to było”; „Czy zrobiłem wszystko, co w mojej mocy”; „Nie wiem czy jeszcze będę chciał kolejnego psa”. Inni z kolei stwierdzają skrajnie: „Nigdy więcej żadnych psów”; „Nie chcę więcej przeżywać odejścia ukochanego psa”, „Żaden pies nie zastąpi mojego”... Jeżeli któraś z tych postaw dominuje w naszym przekonaniu, to należałoby się zastanowić czy w ogóle dojrzałem do tego, by posiadać psa? i czy rzeczywiście przyjaźń z psem coś we mnie zmieniła, udoskonaliła? Czy była to przyjaźń... ?
Choć niektórym trudno w to uwierzyć, ale to nie psy potrzebują ludzi – to ludzie potrzebują psów. Dlaczego? Bo one uczą nas jak przebaczać, jak być wiernym, jak tęsknić, jak być spontanicznym, jak się cieszyć i radować, jak towarzyszyć w smutkach i w radościach, a przede wszystkim jak bezwarunkowo kochać. Uczą też odwiecznego prawa przemijania. Te ich cudowne wręcz powołanie w służbie człowiekowi, niestety nadal często przez wielu niedostrzegane i nieuświadomione, jest bezcennym darem jaki otrzymujemy od naszych czworonogów. My szkolimy je jak mają być posłuszne, jak chodzić grzecznie na smyczy, jak przychodzić na zawołanie, jak wykonywać określoną pracę, one natomiast stale uczą nas być lepszymi dla siebie nawzajem i wszystkiego co nas otacza. Uwrażliwiają serca. Udoskonalają nasze człowieczeństwo i nasz świat o pierwiastek swojej wyjątkowej obecności. Wyczuwamy to, gdzieś podświadomie wiemy o tym, ale nie zawsze z tego korzystamy.
Kiedy więc odchodzi pies, najlepiej odwdzięczymy mu się, gdy skorzystamy z lekcji, jakich przez całe swoje życie nam udzielał swoją obecnością pamiętając, że były to lekcje miłości do nas i do świata. Ciepły język psa na Twojej twarzy, szaleńczo merdający ogon na Twój widok, pokornie skulone uszy, gdy jesteś niezadowolony, odsłonięty brzuch, który musisz pogłaskać, głowa położona na Twoich kolanach, wklejone w Ciebie oczy, podskakujące łapy podczas zabawy, mokre od lizania dłonie, sierść na każdym ubraniu, zimny nos i ciepły oddech - nasi kudłaci przyjaciele wypełniając naszą przestrzeń swą naturalnością i spontanicznością, zmieniają nas na lepszych, a tym samym wypełniają swe powołanie. Jedyne czego od nas potrzebują to miłości i jeśli nie wiemy jak naprawdę kochać, one właśnie tego uczą swoim przykładem. Psy, którym to się udało w stosunku do nas nie umierają nigdy, bo zostawiły kawałek siebie w naszej duszy i sercu. Pustka jaką odczuwamy po stracie psa oznacza, że on też „zaaportował” kawałek nas gdzieś ze sobą po to, byśmy kiedyś mogli znów się odnaleźć i cieszyć wzajemną obecnością.
MIŁOŚĆ jest większa niż nasze wyobrażenie i jeśli ją w sobie odnajdziemy, to z pewnością spotkamy w NIEJ naszych czworonożnych przyjaciół. Do tego czasu mamy prawo tęsknić i wyobrażać sobie najlepsze miejsca, w których nasze psy oczekują ponownego z nami spotkania.
Jacek Dąbrowski - LUSYJA